WĘGORZ

Łowienie ryb jest jak wiadomo — szlachetnym hobby. Bardzo je popieram bo: po pierwsze — lubię jeść wszelkie ryby i po drugie — charakter rybaków szalenie się zmienił ostatnio na korzyść: pozwalają mówić przy łowieniu ryb. Jak sobie przypominam, dawniej nie pozwalali mruknąć ani sło­wa. Pewnie, jak się łowi na spinning i na błyszcz to można i mówić, rybie to nie przeszkadza. Ciągle jeszcze nie mogę się nadziwić, że rybie nie jest wszystko jedno, czy łapie się na stary patyk i zwykły ha­czyk, jak to kiedyś zdarzyło się rybie złapanej przez mojego syna nad Balatonem, czy na piękny bambusowy spinning. Ale rzeczywiście nie jest jej wszystko jedno. Jeżeli uda się Wam złowić węgorza, należy postąpić z nim następująco: oprawić, ściągając skórę naciętą przy głowie. Trochę to trudno, ale inaczej oprawić się nie da. Wyczyścić, pokrajać na dzwonka, posólić i obetrzeć do sucha. Potem mo­żemy umaczać w jajku i tartej bułce i usmażyć na małej ilości masła (węgorz sam z siebie jest bardzo tłusty). Można też węgorza ugotować w wywarze z włoszczyzny i podawać z kartoflami z wody i z surowym masłem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *