Mówi się w Polsce: Święty Jacku z pierogami! Jest to wykrzyknik wyrażający najwyższe zdumienie. Właściwie nawet okrzyk bardziej wesoły niż zdziwiony. Powstaje pytanie: dlaczego łączymy postać świętego Jacka ze smakowitą skądinąd potrawą? Jacek Odrowąż, czyli święty Jacek, żył w XIII wieku w Sandomierzu. Do dzisiejszego dnia pokazują stare, tak stare, że na pół spróchniałe lipy, które jakoby posadził własną ręką Jacek. Wiek drzew zgadza się. Rosną one wokół kościoła i klasztoru świętego Jakuba, jednego ze starszych i piękniejszych w Polsce.Ale co mają do tego pierogi? Tajemnicy nie da się już teraz wyjaśnić. Może Jacek pozwalał sobie na odrobinę łakomstwa w świętym życiu i poświęcał za dużo czasu — jak na świętego — pierogom. Pierogi są potrawą przywiezioną do nas z Rusi. Sandomierz, jako miasto niegdyś bardzo bogate i będące siedzibą księcia, miało liczne stosunki polityczne i handlowe z Rusią. Książęta sandomierscy żenili się z Rusinkami. Może jakaś kobieta towarzysząca królewnie ruskiej jadącej na dwór przyszłego męża, a która weszła potem do rodu Odrowążów, nauczyła swoje krewne i powinowate robić pierogi?