Na jedzenie sałat nigdy nie jest za późno. Przyrządzamy je nawet późną jesienią. Ale sałaty jakoś inaczej zrobione, nie jak się u nas najczęściej spotyka — zieloną sałatę lub mizerię ze śmietaną. Trudno, porzućmy raz kuchnię polską i sięgnijmy do innych sposobów. Oto sposób jugosłowiański: na płaskim półmisku układać obok siebie rzędami lub grupami — jak kto woli — plasterki pomidorów, cebuli, ogórków, papryki, gotowany lub surowy kalafior, surową kapustę, jajka na twardo, nawet gotowany kartofel lub burak, wszystko pokrajane i na liściach zielonej sałaty. Ilość składników i ich różnorodność może być dowolna. Natomiast wszystko musi być pokrajane i gotowe do spożycia. Osobno podaje się oliwę, ocet, pieprz i sól. Powiecie: czym to się różni od sałaty uprzednio wymieszanej? Spróbujcie! Przede wszystkim każdy bierze sobie co chce i miesza z czym chce. Potem sam sobie przyprawia na talerzu. Czasem niewielka odmiana wyglądu lub inny zestaw składników tworzy zupełnie inny smak potrawy, zdawałoby się tak bardzo znanej. (Wybaczcie banalne porównanie: jak w miłości). Jeżeli ktoś jest amatorem kuchni francuskiej, może salaterkę, w której będzie robił zieloną sałatę, wysmarować ząbkiem czosnku, a do samej sałaty dodać bardzo cienko pokrajany szczypiorek.
